Strona g³ówna Kontakt Mapa strony Kana³ RSS





Celebrator - imprezy fanów Depeche Mode





ARCHIWUM - ARTYKU£Y
Do następnego razu!
 Artur Wróblewski - Interia (15.03.2006)
Pełny "Spodek", fantastyczna reakcja publiczności i bardzo udany koncert będących w świetnej formie muzyków grupy Depeche Mode - to wszystko mogliśmy obejrzeć i usłyszeć we wtorkowy wieczór (14 marca) w Katowicach, podczas pierwszego w 2006 roku występu Dave'a Gahana i spółki w Polsce.

Przed Depeche Mode, dla niekompletnej jeszcze publiczności w "Spodku" (wiele osób czekało wciąż w olbrzymich kolejkach przed halą), zaprezentował się amerykański kwintet The Bravery. Grupa zagrała zestaw najlepszych utworów z debiutanckiej płyty "The Bravery" (między innymi "Honest Mistake" czy "Unconditional") i została ciepło przyjęta przez publiczność, dziękując przy okazji Depeche Mode za zaproszenie na trasę koncertową.

Muzycy ponad półgodzinny set zakończyli utworem "Fearless", a schodzącego ze sceny wokalistę Sama Edincotta i jego kolegów pożegnały ogłuszające okrzyki... "Depeche Mode! Depeche Mode!".

Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania scenę spowił mrok i publiczność (w sumie ponad 9 tysięcy osób) usłyszała pierwsze dźwięki wydanego na singlu nagrania "A Pain That I'm Used To". Na drugi ogień poszedł energiczny "John The Revelator", kolejny utwór pochodzący z ostatniego albumu "Playing The Angel" - utwierdził tym samym w przekonaniu, że wbrew niektórym opiniom, najnowsza płyta "Depeszy" jest jedną z lepszych w dyskografii zespołu.

W trakcie koncertu usłyszeliśmy także inne piosenki z "Playing The Angel", między innymi "Precious", "Damaged People" i świetną wersję "The Sinner In Me". Ten ostatni utwór nabrał na koncercie transowej mocy, przypominając chwilami ciężkie, powolne brzmienie Massive Attack, by później gwałtownie przyspieszyć.

Świetnie wypadł także "Suffer Well". Dave Gahan, wokalista zespołu, był wyraźnie zadowolony, gdy prawie cały "Spodek" głośno śpiewał refren piosenki. Nie powinno to dziwić - w końcu frontman Depeche Mode jest autorem tej kompozycji, a o jej zamieszczenie na płycie toczył "wojnę" z Martinem L. Gorem, do niedawna kompozytorem całości muzyki zespołu.

Na specjalną uwagę zasługuje scenografia, którą zobaczyliśmy w Katowicach. Jej autorem jest Anton Corbijn, stały współpracownik Depeche Mode i uznany holenderski fotografik. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się w oczy, była "kosmiczna" obudowa klawiszy, odrobinę przypominająca stylistyką design z serialu... "Star Trek". Po lewej stronie sceny zawieszona była olbrzymia srebrna kula, na której co chwilę pojawiały się różne napisy, między innymi "Sex", "Pain", "Love" i oczywiście "Angel".

Za artystami ustawione były trzy ogromne, wielokątne telebimy, na których wyświetlano muzyków (kamery zamontowane były nawet na mikrofonach), grafiki (między innymi słynny król z leżakiem z teledysku do "Enjoy The Silence") czy ujęcia publiczności (co oczywiście wywoływało burzę oklasków).

Ciekawym i udanym pomysłem były dwa pomosty prowadzące na płytę "Spodka". Schodzący nimi Dave Gahan i Martin L. Gore byli wtedy naprawdę blisko entuzjastycznie reagujących fanów.

Publicznością rządził oczywiście Gahan, którego każdy gest wywoływał natychmiastową reakcję. Wokalista Depeche Mode był w świetnej formie fizycznej i psychicznej. Widać było, że śpiewanie sprawia mu ogromną radość i przyjemność.

W ciągu całego koncertu przebiegł on kilka dobrych kilometrów, ani na moment nie przestając bawić publiczności. Wokaliście bardzo służy zdrowy tryb życia - Dave wspominał ostatnio, że jego jedyną "używką" po koncertach jest... książka, którą czyta przed snem. A jak "ujawnili" niedawno pozostali muzycy zespołu, wokalista chodzi spać ponoć już przed północą... Trudno uwierzyć, że jeszcze niewiele ponad 10 lat temu ten sam człowiek był na skraju życia i śmierci, a podczas koncertów zdarzało mu się wstrzykiwać heroinę, co przypłacił nawet zawałem serca podczas występu w Stanach Zjednoczonych.

Gwiazdą drugiej wielkości był Martin L. Gore, którego solowy set został przyjęty z olbrzymim entuzjazmem. Zaczął wspomnianym już utworem "Damaged People", a później zaśpiewał świetny "Home" z albumu "Ultra", który moim zdaniem potraktowano w "Spodku" trochę po macoszemu. Zabrakło bowiem i "Barrel Of A Gun", i "Useless", i przede wszystkim "No Good".

Pierwszą część koncertu, podczas której usłyszeliśmy między innymi "World In My Eyes", "I Feel You", "Personal Jesus", "Walking In My Shoes", "Policy Of Truth" czy "Question Of Time", zakończył "Enjoy The Silence".

Depeche Mode nie dali na siebie zbyt długo czekać - pierwszy bis, który okazał się być powrotem do pierwszej połowy lat 80., rozpoczęła liryczna i zaskakująca wersja "Shake The Disease", zaśpiewana przez Gore'a jedynie z towarzyszeniem klawiszy i oklasków publiczności. Później na scenę wrócił również Gahan, który podziękował koledze z zespołu za świetne wykonanie piosenki, i usłyszeliśmy pierwsze takty "I Just Can't Get Enough" oraz po chwili drugi z wczesnych przebojów zespołu - "Everything Counts". Ten ostatni zabrzmiał trochę nieprzekonująco, a unowocześnienie piosenki odebrało jej lekkość znaną ze studyjnej wersji.

Drugi bis zaczął się od "Never Let Me Down", podczas którego nie zabrakło nieodzownego na koncertach Depeche Mode rytmicznego machania rękami (w pełnym "Spodku" wyglądało to naprawdę imponująco), a skończył "Goodnight Lovers". Ta ostatnia piosenka zaśpiewna została przez Gahana i Martina na jednym z podestów. Obaj stali blisko siebie i obejmowali się, jakby chcieli pokazać, że wszystkie spory pomiędzy nimi to przeszłość. Ich gesty zostały przyjęte najgorętszą chyba tego wieczoru owacją.

Schodząc ze sceny Dave Gahan rzucił: "Do zobaczenia następnym razem". Ten "następny raz" nastąpi już w czerwcu tego roku w Warszawie, gdy Depeche Mode znów zaprezentują się polskiej publiczności na stadionie Legii, który zapewne podobnie jak i "Spodek", zapełni się do ostatniego miejsca.
Strona g³ówna Do góry
Copyright © 2005-2024 Modern Mode
Realizacja : DIALNET
strona g³ówna /  news /  zespó³ /  dyskografia /  galeria /  teksty /  fani /  archiwum /  strona